Nasi sąsiedzi zza Odry nie tylko wierzą, że turystyka może przynosić wymierne korzyści materialne, ale faktycznie z roku na rok zarabiają na gościach z zewnątrz coraz więcej. Dobitnie dowodzą tego zarówno statystyki jak i kolejne inwestycje proturystyczne. Przytoczmy zatem najświeższe dane. Warto o nich pamiętać przede wszystkim w kontekście naszych rodzimych zmagań z „turystycznym tematem".
Miniony rok w turystyce niemieckich Górnych Łużyc, w porównaniu z latami wcześniejszymi, był pod każdym, dającym się statystycznie zmierzyć względem najlepszy. Tak uważano do chwili opublikowania danych odnoszących się do pierwszych pięciu miesięcy bieżącego roku. Wskazują one wyraźnie, że w tym czasie liczba osób korzystających z płatnego noclegu (613 684) wzrosła w stosunku do roku poprzedniego o 2,8% a liczba gości z zewnątrz aż o 3,6 %. Długość przeciętnego pobytu w granicach krainy zwiększyła się natomiast z 0,7 do 2,8 dnia. Wyraźny przełom nastąpił w miesiącu maju. Według zarządu Marketing-Gesellschaft Oberlausitz-Niederschlesien mbH (MGO) przytoczone liczby dowodzą rosnącej roli turystyki w gospodarce regionu. Zarząd spółki zapowiada szereg działań, które mają pozwolić utrzymać tendencję zwyżkową również w kolejnych miesiącach sezonu turystycznego.
Dane opublikowane przez MGO powinny działać na nas w sposób mobilizujący. Przecież niemieckie Górne Łużyce od polskich dzieli tylko wirtualna granica. Mamy pod nosem klientów, czekających na zaproszenie. Wprawdzie nas sklep z powodu wieloletnich zaniedbań przypomniana bardziej kram niż supermarket, ale i tak warto do niego zajrzeć. Ma on swoje oryginalne, niepowtarzalne i niezaprzeczalne atuty.
Niestety porównanie danych niemieckich z polskimi nie jest niemożliwe, gdyż aktualny raport ze stanu badań nad ruchem turystycznym na Dolnym Śląsku, dotyczy roku 2012.
O niemieckich sukcesach decyduje kilka czynników. Po pierwsze bogata i zróżnicowana oferta rekreacyjno-turystyczna. Zadbano o to, aby w każdej części Górnych Łużyc znajdowało się założenie pozwalające w aktywny i oryginalny sposób spędzić czas. Po drugie dopieszczono najważniejsze zabytki i infrastrukturę turystyczną. Po trzecie na bardzo wysokim poziomie postawiono międzynarodową ofertę kulturalną. Wszystko to nie zapewniłoby jednak tak dużych sukcesów, gdyby nie swoisty „parasol marketingowy", którym objęto cały region. W efekcie niemieckie Górne Łużyce unikają znanych nam z autopsji kosztownych, przypadkowych, jednorazowych i nieposiadających dużej siły rażenia akcji promocyjnych.
Niestety ani w skali całego Dolnego Śląska, ani nawet subregionów nie ma takiego tworu, który mógłby stanowić oparcie dla poszczególnych samorządów i ich komórek odpowiedzialnych za promocję. Wprawdzie jest Dolnośląska Organizacja Turystyczna, ale z racji swojego wadliwego projektu organizacyjnego działa w sposób bardzo daleki od doskonałości. Niestety nie widać nawet symptomów zapowiadających zmianę tego stanu rzeczy. Być może wartym byłoby rozważnie powołania takiej spółki dla znacznie mniejszego obszaru, np 2 lub 3 powiatów. Wtedy część środków wydawanych na promocję przez poszczególne samorządy można by wykorzystać dla dobra wszystkich zainteresowanych współpracą. Wspólna, niewychodząca z obiegu oferta szybciej przebiłaby się na rynku ogólnopolskim i zostałaby dostrzeżona za granicą. Wtedy moglibyśmy również skuteczniej wykorzystywać sukcesy naszych sąsiadów, a nie tylko o nich czytać i pisać.
Łukasz Tekiela