pgeNie ukrywajmy tego, że podczas meczu pomiędzy Legią Warszawa a PGE Turów byliśmy o krok od sensacji. W okresie, gdy czarnozieloni roztrwonili 20-punktową przewagę a gospodarze zbliżyli się do nich na cztery oczka wydawało się, że nic nie powstrzyma legionistów przed zdobyciem pierwszego w tym sezonie zwycięstwa. Podopieczni trenera Claxtona potrafili jednak zebrać siły i uchronić się od kompletnej kompromitacji, jakim byłaby przegrana z autsajderem PLK.

 


Dwie kwarty na plus, trzecia na minus
Pierwsza i druga kwarta były całkiem udane dla PGE Turowa. Pierwszą odsłonę wygrali 9 oczkami (12:21) a drugą siedmioma (14:21). Należy podkreślić jednak, że przyjezdnym sprzyjała fatalna dyspozycja warszawiaków w ataku. Z kolei zgorzelczanie starannie konsekwentnie ciułali punkt za punktem, powoli powiększając przewagę nad rywalami. Grając w ten sposób przy zejściu na przerwę mieli nad nimi już 16 punktów przewagi (26:42). Wydawało się więc, że osiągnięcie zwycięstwa w meczu jest tylko kwestią pozostałych dwóch, łatwych do wygrania ćwiartek. Po wznowieniu gry okazało się że wszyscy, którzy tak myśleli, mocno się pomylili. Co prawda po dwóch minutach tej ćwiartki po rzucie Ayersa przyjezdni prowadzili dwudziestoma oczkami (28:48), ale na tym skończyła się dla nich dobra passa. Gospodarzy poderwał do walki Wall, który – jak to on – świetnie trafiał z dystansu. W konsekwencji gospodarze zaliczyli serię 13:0 i praktycznie mieli już gości na widelcu. Wygrali tę odsłonę 25:19, wskutek czego przed rozstrzygającą kwartą stan spotkania wynosił 51:61. Dodajmy, że autorem ostatniego w tej odsłonie rzutu był Stefan Balmazović, który na dwie sekundy przed końcem tej odsłony trafił za dwa.
Poczuli oddech na plecach
Ostatnia część zawodów to pogoń i ciągły napór legionistów na zgorzelczan. Przewaga czarnozielonych topniała jak śnieg w Górach Izerskich po opadach deszczu. Doszło do tego, że na niespełna trzy minuty przed końcem różnica między zespołami wynosiła już tylko cztery oczka (69:73). Trener Claxton wziął czas, podczas którego pobudzony trener Legii Tane Spasev (wcześniej ukarany przewinieniem technicznym za zbyt emocjonalne zachowanie) prawdopodobnie nakazał swoim graczom szukać swojej szansy w faulach, licząc na słabą skuteczność gości w tym elemencie. Na szczęście Tury wytrzymały psychicznie ten fragment spotkania. Skutecznym egzekutorem wolnych był Kacper Borowski, który dwukrotnie faulowany wykorzystał cztery szanse powiększając prowadzenie swojej drużyny do stanu 69:77. Kolejne trzy trafienia z wolnych Ayersa dały stan 71:81. Okazało się, że w ten sposób oba zespoły wyczerpały limit trafień w tym spotkaniu, bo końcowa syrena zakończyła zawody. Ze stosunkiem 10 wygranych i 6 przegranych drużyna PGE Turów zakończyła pierwszą część fazy zasadniczej rozgrywek PLK i zakwalifikował się do walki o Puchar Polski. Rozgrywki o to prestiżowe trofeum rozpoczną się we czwartek 15 lutego. Wcześniej jednak czarnozielonych czeka rewanżowe spotkanie z rewelacyjnie spisującym się lubelskim TBV Start. Czy Tury zawalczą o wygraną na własnym terenie? Obecnie zgorzelecki zespól znajduje się na piątym miejscu w tabeli PLK.
Janusz Grzeszczuk Foto: GRE

Legia Warszawa - PGE Turów Zgorzelec 71:81 (12:21, 14:21, 25:19, 20:20)

Legia: Beane 22, Wall 15, Mickelson 13, Robak 8, Selakovs 5, Wilczek 3, Andrzejewski 2, Tharpe 2, Kukiełka 1, Aleksandrowicz 0, Linowski 0.

PGE Turów: Ayers 21, Waldow 19, Balmazović 14, Borowski 14, Bochno 6, Camphor 3, Patoka 2, Petrukonis 2, Jarecki 0, Koelner 0.

Najnowsza Gazeta

300

Reklama

Kursy walut

KUPNO SPRZEDAŻ
euro EUR 4,2600zł 4,3100zł
usd USD 4,0300zł 4,0200zł
usd CHF 4,4400zł 4,5600zł
usd GBP 5,0100zł 5,0012zł
czk CZK 0.1800zł 0.1940zł

Kurs z dnia: 2024-04-26

Pogoda

+8
°
C
+11°
+
Zgorzelec
Wtorek, 16
Środa
+ +
Czwartek
+ +
Piątek
+10° +
Sobota
+10° +
Niedziela
+ +
Poniedziałek
+ +
Prognoza 7-dniowa