Czwartkowy mecz pomiędzy PGE Turów a Bayernem Monachium w ramach europejskiego NBA, czyli koszykarskiej Euroligi dał każdemu kibicowi koszykówki, niezależnie od barw klubowych, powód do dumy. Pomimo falstartu w pierwszej kwarcie, zgorzelczanie rozegrali mecz na rzadko oglądanym na krajowych parkietach poziomie. Nie do pominięcia jest także fakt, iż pokonanie Mistrza Niemiec ma wymiar historyczny: to pierwsze zwycięstwo Turowa w Eurolidze.
Przebieg gry w pierwszej odsłonie nie był zaskoczeniem: goście ruszyli do zmasowanego ataku. Wychodziło im wszystko – trafiali spod kosza i z dystansu. Na szczęście tym razem gospodarze nie zestresowali się, nie było po nich widać paraliżującej tremy. Pomimo nie najlepszej w tej części meczu dyspozycji Damiana Kuliga, nie pozwolili przeciwnikowi na zbudowanie zdecydowanej przewagi. Dopiero pod koniec pierwszej kwarty po trafieniach Nihada Djedovicia odskoczyli na pięć punktów (17:22).
Początek drugiej odsłony także nie wróżył gospodarzom nic dobrego. Po kolejnych trafieniach wspomnianego Djedovicia przewaga Bayernu wynosiła już sześć oczek 21:27. Rosnące zagrożenie obudziło podopiecznych trenera Rajkovicia, którzy od tego momentu zaczęli trafiać jak natchnieni. Po serii 9:0, przy oszałamiającym dopingu kibiców, wyszli na prowadzenie 30:27. W pewnym momencie przewaga Turowa wzrosła nawet do 9 punktów, ale przyjezdni mocniej przycisnęli i przy zejściu na przerwę różnica wynosiła już tylko trzy oczka (42:39). Dodać trzeba, że tę kwartę zgorzelczanie wygrali 25:17.
Po powrocie na parkiet powtórzyły się sytuacja z pierwszej kwarty, lecz odwróciły się role. Tym razem to Bawarczycy próbowali się trzymać blisko czarnozielonych. Udawało się im to raz lepiej, raz gorzej. Po niesportowym faulu Chrisa Wrighta na szarżującym Niemcu i podyktowanych wskutek tego rzutach wolnych, różnica pomiędzy rywalami zmalała zaledwie do jednego punktu (50:49). I wtedy obudził się Kulig wspomagany przez Jaramaza i Dylewicza. W ciągu kilkudziesięciu sekund zaliczyli serię 8:0 i powiększyli różnicę do dziewięciu oczek (58:49). Napór zdeterminowanych zgorzelczan nie ustawał, wskutek czego do końca tej odsłony zdołali dodać kolejnych 12 punktów. Przedostatnią kwartę wygrali 28:20 i prowadzili 70:59.
W ostatniej części spotkania gracze Turowa zmienili taktykę. Starali się szanować piłkę, rozgrywali długie akcje. Punkty natomiast zdobywali po szybkich kontrach, które okazały się kluczem do zwycięstwa w całym meczu. Rywale starali się zmienić wynik na swoja korzyść tylko w początkowej fazie tej odsłony, kiedy zmniejszyli straty do sześciu oczek. Gospodarze prowadzeni przez Collinsa, po trafieniach Kuliga, Jaramaz i Wrighta pozbawili przeciwnika nadziei na zwycięstwo. W końcówce spotkania można było odnieść wrażenie, że Bawarczycy czekali już tylko na końcową syrenę.
W drużynie ze Zgorzelca tradycyjnie wysoką formę wykazał Damian Kulig, natomiast Nemanja Jaramaz i Tony Taylor rozegrali niezłe spotkanie, biorąc niejednokrotnie na swoje barki ciężar nie tylko rozgrywania, ale też zdobywania decydujących punktów. Gracze Turowa zdominowali przeciwnika pod koszami, gdyż zanotowali aż 41 zbiórek przy 24 zawodników Bayernu. Grali też bardziej zespołowo, o czym świadczy korzystna dla nich różnica w asystach: 21/13. Pokonali także rywali w skuteczności w rzutach za dwa (65/28 proc), lecz gorzej egzekwowali rzuty wolne (50/76 proc.).
Janusz Grzeszczuk
Fot.: euroleague.net
PGE Turów Zgorzelec - Bayern Monachium 89:78 (17:22, 25:17, 28:20, 19:19)
PGE Turów: Kulig 22, Taylor 15, Jaramaz 14, Wright 10, Collins 7, Dylewicz 6, Nikolić 5, Moldoveanu 4, Zigeranović 4, Chyliński 2.
Bayern: Djedović 16, Benzing 12, Savanović 12, Bryant 11, Gavel 8, Idbihi 6, Staiger 5, Schaffartzik 3, Jagla 3, Stimac 2.