Turów Rzeszów koniec sezonu 1Koszykarze PGE Turów na ćwierćfinałach fazy play-off zakończyli sezon 2023/2024. Pogromcą czarnozielonych był klub OPTeam Resovia Rzeszów. Porażka przeszła niespodzianie, bo w sezonie zasadniczym i rewanżowym zgorzelczanie przegrali tylko trzy mecze. W tej sytuacji trudno się dziwić, że oczekiwania były bardzo wysokie. Kiedy więc Turów przegrał pierwszy mecz w ćwierćfinale ale wszyscy byli przekonani, że straty uda się odrobić w rewanżowym spotkaniu.

Optymizm był uzasadniony, bo na zgorzeleckiemu parkiecie oba zespoły pokazały, że są godnymi siebie, różnorzędnymi. Oto, jaki miało przebieg.

Trzy i pół kwarty optymizmu
W pierwszą kwartę Turów wszedł bardzo dobrze, gdyż w pierwszej jej połowie prowadził 15:10. Goście jednak nie odpuszczali. Nie pozwalali aby miejscowi wypracowali znaczącą przewagę. Nadrobili straty i po 10 minutach różnica wynosiła tylko 2 punkty na korzyść Turowa. Przewagę tę zlikwidowali po trzech minutach drugiej kwarty, doprowadzając do remisu 24:24. Co więcej, po następnej minucie wyszli na prowadzenie 24:27. Przewaga utrzymywała się do ósmej minuty, od której zaczął się pościg gospodarzy zakończony i wygraną po pierwszej połowie 39:38. Wynik mógłby być dla nich o korzystniejszy, lecz już wtedy bardzo źle wyglądała skuteczność w rzutach wolnych. Spośród 12 prób wykorzystali ich tylko połowę (6/12), podczas gdy rywale trafili 15 na 16 prób (skuteczność 93,8 procent!). Bardzo wyrównana była także trzecia odsłona meczu. Silną stroną przyjezdnych były szybkie kontry wyprowadzane po stratach przeciwników pod atakowanym. Resovia agresywnie penetrowała strefę podkoszowej Turowa. Kończyło się to zazwyczaj celnym rzutem lub faulem strony broniącej, co dawało kolejne okazje do zdobywania łatwych punktów. Rzeszowianom nie wszystko szło jak z płatka. Ich gra falowała mocno falowała. Dowodem jest fakt, że o ile potrafili wypracować sporą, bo 9 punktową przewagę (54:63), to kilka chwil potem pozwolili Turowowi zupełnie ją zniwelować. Dzięki temu trzecia odsłona zakończyła się wynikiem 64:63 dla Turowa. Dobre nastroje panujące na trybunach nie trwały jednak zbyt długo. Obrona miejscowych coraz gorzej radziła sobie z bardzo agresywnym atakiem Resovii. Pod koszem rywali najlepsi gracze Turowa byli podwajani, a niekiedy nawet potrajani. Uniemożliwiało im to znalezienie wolnych pozycji do rzutu. Wywołało to wywołała sporą frustrację w szeregach miejscowych. Zaczęli popełniać fale, które przyjezdni zamieniali na punkty z rzutów wolnych. Po sześciu minutach tej ćwiartki strata Turowa wynosiła już 12 punktów (71:83), aby zakończyć się wygraną gości w tej kwarcie 13:22, i w całym meczu 77:85.

Co nie zagrało?
Dlaczego Turów przegrał? Każdy ma swoją opinię na ten temat. Statystki potwierdzają się, że na parkiecie zmierzyły się dwa równorzędne zespołu. Jeśli chodzi o zdobywanie punktów z gry, to wygrywają miejscowi (27/24). Turów wygrywa również w rzutach za dwa (16/15). O dziwo podopieczni trenera Niesobskiego trafili o dwa rzuty z dystansu więcej, niż rywale. Podobnie jest z asystami (26/15). Czarnozieloni przegrali za to (39/51) co nie może dziwić, bo Resovia ma w swoim składzie kilku dwumetrowców. Do oceny pozostają jeszcze rzuty wolne. To element, który położył Turów na łopatki. Czarnozieloni mieli 20 szans na zdobycie łatwych punktów. Wykorzystali ich tylko dwanaście z nich. Przyjezdni mieli do wykorzystania 32 szanse, z których aż 28 zostały trafiły do kosza. Zdaniem widzów to nie jedyny problem Turowa. Pietą Achillesową jest brak w zespole drugiego, dobrego rozgrywającego. Od dłuższego czasu nie radzi sobie z tą funkcją Kacper Traczyk. Rozgrywane przez niego akcje były powolne, nieskładne Zapewne z tego powodu trener trzymał go na boisku zaledwie 5 minut. W tym czasie zdobył 2 punkty i oddał sporo niecelnych rzutów. Przegrana zespołu w tym dniu nie zamazała obrazu meczu. Obie strony wkładały całe serce w walkę o wygraną. Wygrali lepsi spośród dwóch równych zespołów.

Nadzieje i realia
Twierdzi się, że każdy mecz jest inny, a w sporcie widziano wiele niespodziewanych zwrotów sytuacji. Tym razem ta zasada nie potwierdziła się. Mecz w Rzeszowie był bliźniaczą kopią wydarzeń w PGE Arenie, chociaż z pewnymi różnicami. Na parkiecie tak samo trwała zażarta walka, wyzwalająca w widzach ogromne emocje. Podopiecznych trenera Niesobskiego wspaniale wspierała liczna grupa zgorzeleckich kibiców, która pokonała setki kilometrów, aby wspierać swoją drużynę. Tego dnia to jednak miejscowi lepiej weszli w mecz. Po pierwszej kwarcie prowadzili 28:23. W drugiej odsłonie Tury zaczęły odrabiać straty, co udało im się tylko połowicznie. Wygrali ją 15:17, czyli miejscowym zostały jeszcze trzy oczka w zapasie. Niestety trzecia ćwiartka znowu należała do Resovii (22:19). Ostatnią odsłonę znowu wygrał Turów (15:17), lecz zaważyły punkty zdobyte przez rzeszowiaków w pierwszej i trzeciej kwarcie. Miejscowi wygrali 80:76 , czym wyeliminowali Turów z walki w półfinałach. Zawody w Rzeszowie, podobnie jak te rozegrane w Zgorzelcu, dały widzom piękne, pełne sportowych emocji widowisko. Czego zabrakło, żeby seria wróciła do PGE Areny? Znowu zawiniły liczne straty (aż 19) oraz nie wykorzystane rzuty wolne (19/14). Zawiedli też zawodnicy, którzy do tej pory byli „końmi pociągowymi” zespołu. Mowa o Bartłomieju Ratajczaku, wielokrotnym liderze drużyny pod względem zdobyczy punktowych. W tym meczu trafił tylko raz za dwa. Jeszcze większą niespodzianką było zero trafnych Pawła Gałczyńskiego, niestrudzonego do tej pory „walczaka” w bitwach podkoszowych. Najprawdopodobniej to wobec nich można zastosować powiedzenie o nieprzewidywalności tego, co może wydarzyć się na arenach sportowych. Sukces był na wyciągnięcie ręki. To, że się nie udało nie może przekreślić pełnego radosnych wydarzeń sezonu, kiedy Turów był niepokonany. Gratulujemy i czekamy na równie ciekawy następny sezon.

Inny punkt widzenia
Wynik pojedynku PGE Turów – OPTeam Resovia nie był zaskoczeniem dla Kamila Zywerta, który jeszcze przed pierwszym meczemz Resovią udzielił wywiadu dla rzeszowskiego portalu nowiny24.pl. Pytany, czy jeżeli Turów wygrał swoją grupę drugiej ligi i ma atut hali w ćwierćfinale, to czy jest faworytem w starciu z resoviakami? Odpowiedział, że chyba nie do końca. Ocenił, że Resovia ma szeroki skład, koszykarzy, którzy pograli w ekstraklasie, jak Michał Gabiński czy Mateusz Bręk. W Rzeszowie od początku sezonu głośno się mówiło się o awansie. Na pytanie, czy jest parcie w Turowie na powrót do pierwszej ligi powiedział, że przed sezonem nikt o tym za wiele nie mówił. Chwalił klub, że jest poukładany organizacyjnie i że nie ma prawa na nic narzekać. Zapewniał, że na zawodników nie nakładano żadnej presji. Jednak z biegiem rozgrywek, kolejnych zwycięstw, uznaliśmy, że wypadałoby w play offach zajść jak najwyżej – powiedział. Poproszono go o opinię w kwestii szans na dalsze sukcesu Turowa mówił, że Turów niekoniecznie jest faworytem ćwierćfinału. - Większość meczów u siebie wygraliśmy raczej pewnie, ale z tak mocnym zespołem jak Resovia, to chyba jeszcze w tym sezonie nie graliśmy. Wydaje mi się, że w tym starciu to my jesteśmy trochę takim underdogiem, ale spróbujemy znaleźć na nią inny sposób – zapewniał Kamil Zywert.
J.G.
Foto: GRE

Najnowsza Gazeta

300

Reklama

Kursy walut

KUPNO SPRZEDAŻ
euro EUR 4,2600zł 4,3100zł
usd USD 4,0300zł 4,0200zł
usd CHF 4,4400zł 4,5600zł
usd GBP 5,0100zł 5,0012zł
czk CZK 0.1800zł 0.1940zł

Kurs z dnia: 2024-05-15

Pogoda

+8
°
C
+11°
+
Zgorzelec
Wtorek, 16
Środa
+ +
Czwartek
+ +
Piątek
+10° +
Sobota
+10° +
Niedziela
+ +
Poniedziałek
+ +
Prognoza 7-dniowa