Do ogromnej tragedii doszło we wtorek 2 stycznia w Zgorzelcu. Bulterier śmiertelnie pogryzł siedmiotygodniową dziewczynkę. Jako pierwszy poinformował o tym portal rmf24. Poinformował, że zwierzę zaatakowało dziecko w domu. Rodzice wezwali karetkę pogotowia, która odwiozła je do szpitala.
– Ze wstępnych ustaleń i oględzin wynikało, że czaszka była uszkodzona, kości były połamane, dziecko było nieprzytomne. W życiu niczego takiego nie przeżyłem w mojej pracy zawodowej. To była ponad półtoragodzinna walka połączonych zespołów ratownictwa medycznego, anestezjologii i chirurgii. Liczyliśmy na to, że przyniesie ona skutek. Niestety stan dziecka był tak ciężki, że cokolwiek byśmy nie zrobili i tak skończyłoby się to tragedią – powiedział dla polsatowskich „Wydarzeń” Marcin Wolski, zastępca dyrektora zgorzeleckiego ZOZ-u ds. lecznictwa. Policja natomiast wstępnie ustaliła, że w momencie zdarzenia w mieszkaniu byli tylko rodzice i ich dziecko. – Policjanci przewieźli psa do schroniska. W ramach prowadzonego śledztwa będą wyjaśniane wszystkie okoliczności, również związane z rasą psa – zapewniła kom. Agnieszka Gogół, rzecznik prasowy KP Policji w Zgorzelcu. Śledztwo podjęła Prokuratura Rejonowa w Zgorzelcu, przesłuchiwani są świadkowie, zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. Na razie dochodzenie jest prowadzone w sprawie, nie przeciwko komukolwiek. Sylwia Rutkowska, Kierownik Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt mówi, że prawdopodobnie do sprawy będą się ustosunkowywać zoopsycholog, czyli zwierzęcy behawiorysta. Mowa o osobach, która zawodowo zajmują się zaburzeniami zachowania zwierząt towarzyszących człowiekowi, czyli psów i kotów.
J.G.
Foto: pogladowe