Kilka dni temu Straż Pożarna została zaalarmowana, że w jednym ze sklepów przy ul. Konarskiego widać ogień. Właścicielkę o tym fakcie powiadomili mieszkańcy sąsiedniego bloku. Pożar został szybko stłumiony ale straty zostały. Spaliło się wszystko, co było na zapleczu i część infrastruktury budynku. Ściany, wejście do piwnicy noszą ślady gwałtownego ognia.
– Sklep jest ubezpieczony ale i tak czeka mnie mnóstwo pracy przy remoncie. Rozmawiałam ze strażakami co sądzą o przyczynach pożaru. Przypuszczają, że tak duży ogień nie mógł powstać wskutek porzucenia niedopałka papierosa. Uważają, że musiał tutaj zostać rozlany łatwopalny płyn. Wynika z tego, że ktoś celowo podpalił mój sklep. Uważam, że to ktoś z konkurencji. Jak tak można? Przecież rynek spożywczy jest duży, każdy może się na nim utrzymać i uczciwie zarobić na życie – mówi właścicielka. Może to racja, ale z drugiej strony widać, że w śródmieściu i na obrzeżach miasta jak grzyby po deszczu rosną nowe sklepy i osiedlowe markety. Czy więc zaczyna ich być tak dużo, że robi się z ciasno?
J.G.
Foto: GRE