W cieniu święta polskiej koszykówki, czyli turnieju o Puchar Polski PGE Turów wygrał zaległe spotkanie z Siarką Tarnobrzeg (94:80). Ci, którzy wybrali telewizyjną transmisję z odbywającego się równolegle drugiego półfinału oszczędzili nerwów, gdyż zgorzelczanie pierwszą kwartę w kompromitującym stylu przegrali 30:18.
Pogrom na początek
Nie wiadomo co sprawiło, że w pierwszej kwarcie czarnozieloni prezentowali się przy miejscowych jak drużyna, która w ekstraklasie znalazła się przelotem tylko na jeden sezon. Czy dokonało tego znużenie ponad 600 km trasą do Tarnobrzegu czy raczej fakt, iż zjawili się tam w roli murowanych faworytów? Mieli do tego prawo, gdyż jeżeli zestawić ostatnie wygrane z ekipami ze Słupska oraz Ostrowa Wlkp z serią 12 porażek Siarki, tylko niepoprawny pesymista stawiałby na porażkę podopiecznych trenera Ignatowicza. A jednak sport lubi niespodzianki. I właśnie o taką postarali się tarnobrzeżanie. Miło było tylko przez pierwszych kilka chwili, gdy Daniel Dillon rozpoczął zawody rzutem z dystansu. Potem gospodarze zaczęli sprawiać zimną łaźnię. Duet Siarki Daniel Wall – Mfon Udofia uczył pokory obronę Turowa. Wspólnie z resztą zespołu tylko w ciągu 10 minut gry nawrzucali przyjezdnym aż 30 punktów. Ci w tym samym czasie potrafili zdobyć tylko 18 oczek a liderem był Mateusz Kostrzewski (9 pkt). Różnica 12 oczek źle rokowała dalszemu rozwojowi wypadków.
Powrót do gry
Początek drugiej odsłony była kontynuacją koszmaru z pierwszej. Po pierwszej minucie przewaga Siarki po rzutach Strzeleckiego oraz Walla wzrosła aż do 17 punktów (35:18). Wydawało się wtedy że dołek, w który wpadł Turów jest za głęboki, aby się z niego wygrzebać. Wtedy jednak swoje miejsce na parkiecie znalazł Cameron Tatum. Najpierw z wyskoku trafił za dwa, potem po szybkim ataku znowu zdobył dwójkę, przy której był faulowany. Akcję 2+1 wykorzystał w pełni, dzięki której przepaść pomiędzy rywalami zmieniła się z niezbyt głęboki rowek. Najwyraźniej jego aktywność dała przyjezdnym impuls do obudzenia się i pojęcia walki. Od czwartej minuty tej odsłony rozpoczął się więc powrót Turowa do gry. Po serii 0:7 zrobiło się 39:30 Potem losy tej części spotkania zmiennie się toczyły, obu zespołom zdarzały się krótkie serie trafień lecz ostatecznie czarnozieloni wygrali ją 20:23 i było 50:41. Przed przerwą powiało więc optymizmem.
Nastawieni na atak
Trzecią kwartę celnym dwupunktowym rzutem co prawda rozpoczęli miejscowi, lecz od drugiej minuty rozpoczęło się ostre strzelanie Turowa. Po serii 0:10 doszli Siarkę na 52:51. Sytuację gospodarzy mocno pogorszyła utrata Daniela Walla, który po osiągnięciu limitu pięciu przewinień osobistych w czwartej minucie musiał opuścić parkiet. Okazało się, że był to dla nich cios nokautujący. Choć o korzystny wynik dla Siarki dalej walczyli Udofia i Zalewski ale czarnozieloni byli zbyt rozpędzeni, aby zahamować ich machinę. Po ośmiu minutach tej odsłony doprowadzili do wyrównania 63:63 by po serii 0:7 (Kostrzewski, Dillon, Karolak) wygrać tę ćwiartkę 13:29 i prowadzić w meczu 63:70.
Pewne zwycięstwo
Impet z trzeciej przeniósł się na ostatnią kwartę, lecz tarnobrzeżanie nie zamierzali tanio sprzedać skóry. Co prawda w czwartej minucie po dwójce Novaka Turów prowadził już 12 oczkami (69:81), lecz po dwóch kolejnych miejscowi zmniejszyli starty do 8 oczek (75:83). Czujność i koncentracja jednak nie opuszczała już zgorzelczan, którzy kontrolowali końcówkę meczu. Celna trójka Tatum’a na minutę przed końcową syreną dała przyjezdnym 16-punktowe prowadzenie (78:94). Rozmiary porażki gospodarzy zmniejszył Zalewski, lecz to czarnozieloni mogli świętować sukces.
Achibeque nowym liderem zespołu
Pod przedłużającą się nieobecność Filipa Dylewicza - kapitana zgorzelczan rolę lidera zespołu ewidentnie przejął Kirk Archibeque. Amerykanin zdobył double-double (22 pkt, 12 zbiórek) i był najskuteczniejszym zawodnikiem meczu. Dwucyfrowe zdobycze zanotowali także Kostrzewski, Dillon, Novak i Karolak. Solidnym wsparciem zespołu był Cameron Tatum, którego akcja (przypomnijmy) pobudziła zespół do zwycięskiego marszu. Po tym spotkaniu PGE Turów awansował na 10 miejsce w tabeli i jest coraz bliżej upragnionej ósemki premiowanej udziałem w fazie play-off. Kolejny mecz Turów rozegra 28 lutego z Polfarmexem Kutno. Czy to będzie udany rewanż?
Janusz Grzeszczuk
Foto: GRE
Siarka Tarnobrzeg - PGE Turów Zgorzelec 80:94 (30:18, 20:23, 13:29, 17:24)
Siarka: Udofia 20, Zalewski 20, Wall 13, Robbins 10, Młynarski 7, Strzelecki 6, Patoka 4, Pandura 0.
PGE Turów: Archibeque 22, Kostrzewski 21, Dillon 19, Novak 12, Karolak 10, Tatum 8, Krestinin 2, Gospodarek 0, Lichnowski 0, Marek 0.