IMAG1099Najstarsi kibice zgorzeleckiej koszykówki nie pamiętają tak złego początku sezonu. Po piątej pod rząd przegranej 95:92 pomiędzy beniaminkiem ligi BM Slam Stalą Ostrów Wlkp a PGE Turów już chyba nikt nie ma wątpliwości: w tej drużynie ktoś albo coś musi się zmienić. Zawodnikiem „Stalówki”, który pokazał czarnozielonym miejsce w szyku był Curtis Millage, autor 41 punktów, czyli prawie połowy zdobyczy ostrowian. Zachodzi pytanie: jak do tego można było dopuścić?  

Gdyby popatrzeć na przebieg niedzielnego meczu poprzez pryzmat statystyk można powiedzieć, że było to spotkanie dwóch równych przeciwników. Otóż w pierwszą kwartę nieźle weszli przyjezdni, którzy prowadzili przez pierwsze cztery minuty (7:8). W tym momencie gospodarze przypuścili atak na kosz rywala i po serii 7:0 prowadzili 14:8. Rzuty Dylewicza, Dillona i Novaka zmniejszyły przewagę Stali do jednego oczka (17:16, ale końcówka należała do króla – jak się potem okazało – tego meczu Curtisa Millage, który dorzucił dwa oczka, które dały wynik 23:21 po pierwszej odsłonie. Zwracam uwagę na fakt, iż tylko w tej ćwiartce goście popełnili 6 strat przy jednej miejscowych.

Bardzo źle zaczęła się druga kwarta. Po trzech minutach i serii 9:3, miejscowi prowadzili już 30:23. Trener Ignaczak wziął czas, po którym Turów zaczął odrabiać straty. Efekt był taki, że zgorzelczanie wyszli na prowadzenie 30:31. Kolejne minuty obfitowały w ciągłe zmiany prowadzenia. Po dwóch wolnych Kostrzewskiego czarnozieloni prowadzili 39:42, lecz końcówka znów należała do Millage. Amerykanin dołożył dwa oczka, które przy zejściu na przerwę dały jednopunktowe prowadzenie Turowa 41:42 (II kwarta: 18:22). Była to nietypowa ćwiartka także pod innym względem: przyjezdni popełnili w niej tylko jedną stratę.

Pomimo, iż Turów wygrał trzecia odsłonę 23:27 można powiedzieć, że była ona zobrazowaniem powiedzenia „miłe złego początki lecz koniec żałosny”. Oto po sześciu minutach tej odsłony czarnozieloni prowadzili aż 14 oczkami (50:64). Niestety to było wszystko, na co było ich w tej ćwiartce stać. Gracze Stali zaliczyli serię 10:0 aby na niespełna minutę przed końcem tej części spotkania dojść rywali na dwa punkty (64:66). Sytuację nieco poprawił Dylewicz, który rzutem z dystansu zmienił wynik na 64:69.

Czwarta kwarta bliźniaczo przypominała trzecią. Po czterech minutach gry i trafionych dwóch wolnych przez Dylewicza zgorzelczanie prowadzili 10 oczkami (66:76). Mogło się wydawać, że trudno roztrwonić taką przewagę. Okazuje się, że dla chcącego nic trudnego. Po kolejnych pięciu minutach i kolejnych trafieniach Millage’a „Stalówka” wyrównała na 78:78. Po trafieniach Novaka i Dillona było 80:83 i wydawać się mogło, że doświadczenie pozwoli zgorzelczanom „dowieźć” ten wynik do końcowej syreny, do której brakowało zaledwie 26 sekund. Niestety, obrona Turowa znowu okazał swoją słabość: nie upilnowano Delaneya, którego rzut dał remis 83:83 i dogrywkę.

Fatalnie zespół trenera Ignaczaka rozegrał także dodatkowe minuty. Po rzucie za trzy Novaka prowadził 83:86. Trzypunktowa przewaga Turowa zaistniała także chwile potem, gdy Tatum zdobył dwa punkty (85:88). Millage jednak nie spał, dodał dwa oczka i było 89:90. Przy takim prowadzeniu gości, na 36 sekund przed końcem dogrywki, ze trzy punkty trafił Kaczmarczyk dając swojemu zespołowi prowadzenie 94:92. Szanse na drugą dogrywkę zmarnował jednak Mateusz Kostrzewski pudłując oba rzuty wolne. W tej sytuacji zgorzelczanie – licząc chyba na cud – faulowali. Gospodarze wykazali opanowania na tyle, że wystarczył o jedno trafienie Delaneya, aby uzyskać wynik 95:92. W tej sytuacji nie miał już najmniejszego znaczenia fakt, iż Millage ostatnie swoje dwa rzuty wolne spudłował.

Na nic wysiłki kapitana czarnozielonych Filipa Dylewicza, zdobywcy 21 oczek czy Camerona Tatum’a (23 pkt). Zespół dalej grzeszy bezsensownymi stratami. W tym spotkaniu popełnił ich aż 17. Bezwzględnie skorzystali z tego miejscowi, którzy po zarobili po nich aż 20 punktów. Dokonali także ośmiu przechwyceń. Rywalom ani razu nie udała się ta sztuka. Po sześciu meczach w TBL mamy oto taką sytuację, że mamy sytuację „odwróć tabelę, Turów na czele”. Oczywiście nie do końca tak jest, bo gorsi od zgorzelczan są tylko Start Lublin i Trefl Sopot. Zerowe konto zwycięstw sopocian jest chyba największą niespodzianką TBL. Jednak to nie nasze zmartwienie. Pytanie, które nurtuje kibiców zgorzeleckiej koszykówki brzmi: czy jest siła, która cokolwiek zmieni w funkcjonowaniu tego klubu? Dłużej przecież tak być nie może. Frekwencja na środowym meczu z łotewskim BK Ventspils da odpowiedź na pytanie, co na to kibice.

BM Slam Stal - PGE Turów 95:92 (23:20, 18;22, 23:27, 19:14, d. 12:9)

BM Slam Stal: Millage 41, Delaney 15, Ochońko 11, Sroka 10, Kaczmarczyk 8, Żurawski 4, Wangmene 4, Suliński 2, Zębski 0, Pisarczyk 0.

PGE Turów: Dillon 23, Dylewicz 21, Tatum 12, Novak 11, Karolak 7, Niedźwiedzki 6, Kostrzewski 6, Krestinin 3, Harris 3, Gospodarek 0.

Najnowsza Gazeta

300

Reklama

Kursy walut

KUPNO SPRZEDAŻ
euro EUR 4,2600zł 4,3100zł
usd USD 4,0300zł 4,0200zł
usd CHF 4,4400zł 4,5600zł
usd GBP 5,0100zł 5,0012zł
czk CZK 0.1800zł 0.1940zł

Kurs z dnia: 2024-04-15

Pogoda

+8
°
C
+11°
+
Zgorzelec
Wtorek, 16
Środa
+ +
Czwartek
+ +
Piątek
+10° +
Sobota
+10° +
Niedziela
+ +
Poniedziałek
+ +
Prognoza 7-dniowa