Z potężnym „nadbagażem” wracają koszykarze PGE Turów z ukraińskiego Doniecka. Mowa o pokaźnym worku koszy, których nawrzucali im rywale podczas poniedziałkowego meczu Wspólnej Ligi VTB, przegranego 99:85.
Jeżeli czymkolwiek trener Miodrag Rajković zaskoczył kibiców oglądających internetową transmisję meczu to faktem, iż w pierwszej piątce na boisku pojawił się Tomasz Bodziński. Ten 22 letni wychowanek Turowa zanotował zresztą udany występ. Przebywając na boisku nieco ponad 11 minut, rzucił 4 punkty. Nie każdy z doświadczonych graczy pierwszego składu może o sobie powiedzieć, że w tym samym czasie udała mu się ta sztuka. Scenariusz spotkania był prawie identyczny, jak w Starogardzie Gdańskim: pierwszą kwartę zgorzelczanie wygrali 17:24. Jak się później okazało, tylko tę.
W drugiej kwarcie przez dłuższy czas prowadzili z przeciwnikami równorzędną walkę rzut za rzut. W połowie tej części prowadzili nawet dwoma punktami 34:36. Po rzucie Dariusa Songaili Donieck wyrównał a potem nastąpiła kluczowa akcja meczu. Przy próbie rzutu z dystansu został sfaulowany Ramel Curry. Amerykanin wykorzystał wszystkie trzy rzuty wolne i od tej pory gospodarze nabrali wiatru w żagle. Początkowo ich prowadzenie było mizerne, bo jedno-dwupunktowe. Potem jednak Turów zaczął grać według typowego ostatnio dla siebie schematu: brak zbiórki w ataku, przechwyt przeciwnika i jego szybka kontra zakończona łatwymi punktami bezpośrednio z akcji lub po faulu z rzutów wolnych. Na pół minuty przed przerwą rzutem z dystansu wynik podratował Ivan Opacak, ale przeciwnicy prowadzili już 48:44, gdyż wygrali tę kwartę aż 31:20.
Prawdziwy koncert nieporadności czarnozieloni dali jednak po przerwie. Schemat „strata – kontra – faul - punkty dla przeciwnika” Turów stosował aż do znudzenia. Skutkiem była powoli, lecz konsekwentnie rosnąca przewaga Doniecka. Trzy razy w tej kwarcie przyjezdni dali gospodarzom okazję do zdobycia trzech punktów w akcjach 2+1. Faulowany przeciwnik trafiał do kosza i wykorzystywał dodatkowy rzut wolny. Efektem było 11 punktowa strata zgorzelczan na cztery minuty przed końcem kwarty (69:58). Wtedy na krótko nastąpiło przebudzenie Turowa. Do kosza przeciwników trafili Stelmach i Bodziński oraz Jackson, skutkiem czego przewaga miejscowych zmalała do 9 oczek (69:62). Na minutę przed końcem kwarty jednak kolejną stratę zaliczył DJ. Zaraz potem brak zbiórki Turowa w obronie pozwolił graczom Doniecka na przeprowadzenie kolejnego kontrataku, zakończonego wsadem. Co prawda akcja Micicia zmniejszyła przewagę o dwa oczka, ale w ostatniej sekundzie faul osobisty Stelmacha i skuteczne wykonanie rzutów wolnych przywróciło gospodarzom dziewięciopunktowe prowadzenie (73:64). Turów przegrał tę kwartę 25:20.
Ostatnia odsłona przez kilka pierwszych minut dawała nadzieję na odwrócenie losów spotkania. Po dwóch minutach gry Ivan Zigeranović trafił dwa rzuty wolne i przeciwnik prowadził tylko trzema oczkami (73:70). Niestety chwilę później rzut z dystansu gracza Doniecka oraz kolejne ich trafienia spowodowały, że rywal oddalał się od zgorzelczan w tempie pociągu pospiesznego. W piątej minucie gry Aaron Cel stracił na swojej połowie piłkę, po czym miejscowi kolejny raz zagrali swój schemat: „strata – kontra – faul – punkty z wolnych”. W miarę zbliżania się końca spotkania czarnozieloni stopniowo tracili ochotę do gry. Przez ostanie dwie i pół minuty zdobyli tylko jeden punkt podczas gdy rywale aż osiem. W ostatnich sekundach wesołość widzów oraz komentatora telewizyjnego wywołał nieporadny rzut Chylińskiego, kiedy piłka nawet nie doleciała do obręczy kosza. W takiej atmosferze wynikiem 99:85 (w kwarcie 26:21) zakończył się ten – co tu dużo mówić – kompromitujący dla Turowa mecz.
Gdyby mówić o przyczynach porażki, trzeba zwrócić uwagę na fakt, że obrona PGE Turów zupełnie nie znalazła sposobu na dwa filary Doniecka: Dariusa Songailę (29 punktów) oraz Ivana Radenovicia (26 punktów). Jakże blado w tym zestawieniu wygląda najlepszy w Turowie Aaron Cel ze swym 13 punktowym dorobkiem. O skali problemów, jakie ma PGE Turów, z całą mocą mówią statystyki. Zgorzelczanie zanotowali zaledwie 5 zbiórek w ataku przy 13 przeciwnika. W obronie było nieco lepiej, bo stosunek jest 22:17, ale na też korzyść Doniecka. Łącznie więc przeciwnicy przeważali w tym elemencie gry 35:22. Podobnie sprawa wygląda w asystach: gospodarze mieli ich o dwie więcej od gości (21:19).
Podczas jednej z konferencji prasowych na początku sezonu Aaron Cel powiedział, że występy w lidze VTB to dla zespołu Turowa ciekawy challenge. Jak na razie nie za bardzo widać efektów otarcia się o najlepsze drużyny środkowo-wschodniej Europy. Jeżeli dzisiaj naprawdę coś można zauważyć, to znużenie grą. Czy to się poprawi w fazie play-off?
Janusz Grzeszczuk
Donieck – PGE Turów 99:85 [17:24, 31:20, 25:20, 26:21]
Donieck: Curry: 12 pkt, Stojanovski: 9 pkt, Songaila: 29 pkt, Lipovyj: 10 pkt, Radenović: 26 pkt, Pustozvonow: 2 pkt, Gliebov: 0 pkt, Millage: 8 pkt, Fesenko: 3 pkt.
PGE Turów: Cel: 13/5/3, Chyliński 6/2/1, Robinson 8/2/3, Stelmach 12/1/2, Micić 12/1/2, Bodziński 4/1/0, Opacak 11/3/1, Zigeranović 8/3/1, Jackson 11/2/2.
foto: GRE oraz www.vtb-leauge.com