Nawet 25 punktami prowadził zespół PGE Turów w wyjazdowym meczu z Baloncesto Sewilla, by zakończyć go z wynikiem 76:97. Jeżeli dodać, że w końcówce meczu grał swoimi rezerwowymi zawodnikami, to tym większa wydaje się skala upokorzenia, jakiego doznali na swoim terenie dumni Katalończycy.
Niezbyt fortunnie dla zgorzelczan rozpoczęło się ostatnie spotkanie w grupie „L” o koszykarski Puchar Europy. Gospodarze mianowicie zaczęli od mocnego uderzenia serią 9:0. Pierwsze punkty dla Turowa zdobył Tony Taylor dopiero po ponad dwóch minutach gry. Jego postawa najwyraźniej zmobilizowała kolegów, bo kilkanaście sekund potem swoje trójki trafili Chyliński i Kulig i zrobiło się 9:8. Doskonałą formę zaprezentował w tej kwarcie Chris Wright, który po osobistej serii 5 oczek doprowadził do remisu 13:13. Później na kilka chwil Baloncesto odzyskało prowadzenie, ale trzecia trójka Collinsa w tej odsłonie trafiona w ostatniej sekundzie wyprowadziła przyjezdnych na prowadzenie 21:22.
Nokautem dla Sewilli była druga ćwiartka. Kosz rywala dziurawili wszyscy zawodnicy Turowa, którzy tylko pojawili się na parkiecie. Po dłuższym okresie adaptacji w zespole swoje możliwości pokazał Olek Czyż a Chris Wright zaskoczył zdolnością trafiania do kosza z dystansu. Widać, że do formy wrócił Jaramaz a dobrą dyspozycję niezmiennie pokazuje Kuba Karolak. Obaj ci gracze w tej kwarcie pomogli w zespołowi w powiększaniu przewagi swoimi trójkami. Po wygranej kwarcie 12:31 przy 20 punktowym prowadzeniu po pierwszej połowie (33:53) kibice z nadziejami czekali na kolejne dwie kwarty.
Początek trzeciej kwarty mógł dać powody do obaw. Podobnie jak w pierwszej ćwiartce gospodarze serią 9:0 mocno zbliżyli się do przyjezdnych. Głównym powodem ograniczenia skuteczności podopiecznych trenera Rajkovicia była zmiana taktyki Sewilli polegająca na faulowaniu graczy gości, którzy próbowali uruchomić swoją najskuteczniejszą broń, czyli szybki atak z kontry. Na szczęście Turów ma w swoich szeregach Damiana Kuliga, który zastopował zapędy miejscowych. W czasie półtorej minuty zdobył 6 oczek: cztery z gry i dwa z rzutów wolnych. Chwile później dwa kolejne trafienia zaliczył Michał Chyliński z wolnych, czym przywrócił normalny stan rzeczy, czyli 18 punktową przewagę swojej drużyny. Po kolejnej trójce i wsadzie Wrighta z dobitki ta część spotkania skończyła się remisem 24:24, co dawało niezmienną 20 punktową przewagę (57:77) przed rozstrzygającą częścią meczu.
Ta okazała się czystą formalnością w kwestii końcowego wyniku. Miejscowi najwyraźniej nieco sobie odpuścili, czego nie można powiedzieć o gościach. Nie ma bowiem najmniejszego znaczenia to, że trener Rajković wydelegował na parkiet Gospodarka, Karolaka, Jaramaza i Czyża. Każdy z nich grał tak, jak gdyby od nich zależał awans drużyny do kolejnej rundy. O zaangażowaniu graczy niech świadczy fakt, iż na niespełna cztery minuty przed końcem spotkania po trafieniu Wrighta, Turów prowadził 25 oczkami (65:90). Ostatnie chwile meczu to dążenie gospodarzy o zmniejszenie skali porażki. Nie bardzo im się to udało, gdyż właśnie to trafienia Gospodarka i Czyża dały wygraną czarnozielonym w tej ćwiartce 19:20 i końcowy wynik 97:76. Najskuteczniejszym graczem Turowa znowu był Damian Kulig a Nemanja Jaramaz zaliczył double-double, do 12 punktów dokładając 11 zbiórek. W 1/8 finału Pucharu Europy PGE Turów zmierzy się z francuską ekipą Paris Levallois, która zajęła drugie miejsce w grupie M.
Janusz Grzeszczuk
Baloncesto Sewilla - PGE Turów 76:97 (21:22, 12:31, 24:24, 19:20)
Baloncesto: Porzingis 19, Urtasun 11, Hernangomez 10, Oriola 8, Rodriguez 7, Penney 6, Woodside 5, Radicević 4, Byars 4, Balvin 2, Gallardo 0.
PGE Turów: Kulig 23, Wright 21, Jaramaz 12, Czyż 9, Collins 9, Karolak 7, Zigeranović 6, Chyliński 5, Taylor 4, Gospodarek 1.