Prowadzić przez trzy kwarty, aby przegrać czwartą i cały mecz? Taka sztuka udała się graczom PGE Turów w wyjazdowym meczu z Bayernem Monachium. Gospodarze przejęli od gości taktykę gry z kontry, na co trener Rajković nie potrafił znaleźć recepty. Tym samym frajersko zaprzepaścił ostatnią i tak cieniutką szansę na grę w Top 16 Euroligi.
Mecz w Monachium rozpoczął się bardzo obiecująco dla Turowa. Dwa szybkie trafienia z dystansu i po minucie gry wynik brzmiał 0:6. Na minutę przed końcem pierwszej odsłony prowadzili nawet ośmioma oczkami (12:20), lecz aptekarze zdołali o dwa punkty zmniejszyć straty. Dobra gra zespołowa w drugiej ćwiartce pozwoliła zwiększyć różnicę nawet do 10 oczek 20:30, lecz i tym razem nieustępliwi Bawarczycy potrafili nieco ją odrobić. Tym niemniej zgorzelczanie wygrali tę odsłonę 22:24, dzięki czemu przy zejściu do szatni stan spotkania brzmiał 38:46.
Obraz gry radykalnie zmienił się w drugiej części trzeciej kwarty. O ile bowiem po niespełna trzech minutach przewaga Turowa wzrosła nawet do 13 oczek (43:56), to od tego momentu zaczęła maleć w postępie geometrycznym. Dość powiedzieć, że pięć minut później stan meczu wynosił 59:60! Ostatnia minuta tej ćwiartki to kolejny zryw czarnozielonych, skutkiem którego ich przewaga ponownie wzrosła do 9 punktów. Przed ostatnią odsłoną było więc 63:72.
Nadzieje na wygraną w spotkaniu ostatniej szansy żyło w zgorzeleckich kibicach przez większą część czwartej kwarty. Przewaga Turowa co prawda malała z każdym rzutem niesamowitego Dusko Savanovicia, ale po trójce Tony Taylora wynosiła cztery oczka (79:83). Niestety w chwilę potem ten sam gracz stracił piłkę. Podopieczni trenera Rajkovicia sfaulowali biegnącego z kolejną kontrą Bryanta a ten po celnych rzutach wolnych dał swojemu zespołowi pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie 84:83. Ostatnie dwie minuty meczu to chaotyczna, nieskuteczna gra Turowa w obronie, liczne straty i niecelne rzuty. Licząc zapewne na nieskuteczne rzuty wolne gospodarzy, goście nieustannie ich faulowali. Nadzieje jednak spaliły na panewce. Bayern wygrał 95:89 a Turów przegrał wygrany mecz.
Dlaczego? Czy zbyt szybko uwierzyli, że wygraną mają już w kieszeni? Jeśli tak, to pora im przypomnieć, że mecz koszykówki trwa nie trzy a cztery kwarty. No i trzeba się nauczyć, że obrona to nie tylko faulowanie rywali. Zwracamy uwagę na fakt, iż goście mieli 32 szanse, aby zdobyć punkty z rzutów wolnych. Wykorzystali aż 26 spośród nich. Przyjezdni mogli zdobyć tylko 17 punktów z tego elementu gry. Trafili 14 co daje 82 procentową skuteczność. Problem w tym, że to nie statystyki robią wynik. PGE Turów kończy swoje występy w Eurolidze. O tych występach najczęściej mówiono, że były to piękne przegrane. Życzmy sobie, aby doświadczenia stąd wyniesione owocowały w TBL i ewentualnie w Pucharze Europy.
Janusz Grzeszczuk
Fot.: euroleague.net
Bayern Monachium - PGE Turów Zgorzelec 95:89 (16:22, 22:24, 25:26, 32:17)
Bayern: Savanovic 31, Schaffartzik 15, Stimac 12, Gavel 9, Bryant 9, McCalebb 6, Taylor 6, Zipser 5, Dedovic 2, Staiger 0, Jagla 0.
Turów: Jaramaz 16, Kulig 14, Dylewicz 9, Nikolic 9, Moldoveanu 8, Taylor 8, Wright 8, Chyliński 6, Zigeranovic 5, Collins 4, Wiśniewski 2.