DSCF8422Zawiedli się w swoich oczekiwaniach wszyscy ci, którzy szykowali się na wieszanie złotych medali na szyjach zawodników PGE Turów. Najgorsze, że kandydaci na Mistrzów Polski tak zagrali, jak gdyby mieli podpisany kontrakt, że go zdobędą w ten niedzielny wieczór. Tymczasem zielonogórski Stelmet udowodnił, że nie wypadł sroce spod ogona. Wygrał piąte z finałowych spotkań 76:84 i dał wszystkim zwolennikom czarnozielonych gorzką lekcję pokory. 

Zapraszamy do galerii !

Spotkanie początkowo rozwijało się według starego scenariusza polegającego na ciągłych zmianach prowadzenia. Pod koniec pierwszej odsłony Turów prowadził 22:19, lecz rzut za trzy oddany w ostatniej sekundzie przez Aarona Cela dał remis. W zespole znad Nysy źle zaczęło się dziać już w drugiej kwarcie. W dobrze dotychczas funkcjonującym organizmie trenera Rajkovicia coś się zepsuło. Zaczęło się od tego, że jego zawodnicy nie trafiali do kosza z czystych pozycji a JP. Prince nie dość, że miał 50 procentową skuteczności w rzutach za dwa (2/4), to koncertowo pudłował rzuty wolne. Z pięciu szans wykorzystał ledwie dwie. Tą niechlubną statystykę podwyższył Damian Kulig. Środkowy Turowa faulowany w ostatniej sekundzie, już po syrenie ogłaszającej koniec pierwszej połowy zmarnował obie szanse. O tym, że coś złego dzieje się także z nim nich świadczy fakt, iż kierując się w stronę wyjścia zrezygnowany machnął apatycznie ręką i mając ponure oblicze skierował się do wyjścia. Tę ćwiartkę Turów „przerżnął” 17:19, lecz to jeszcze nie było najgorsze.

Wyrok skazujący na Turów zielonogórzanie wydali w szatni podczas przerwy a egzekucja odbyła się w trzeciej kwarcie. Zgorzelczanom początkowo nie wychodziło zupełnie nic. Piłka omijała kosz przeciwnika jak zaczarowana. Za to przeciwnicy grali jak natchnieni. I znowu przeliczyli się ci, którzy liczyli iż nie wytrzyma kondycyjnie kapitan Stelmetu Łukasz Koszarek. Świetnie kreował grę swojego zespołu a przy okazji zdobywał punkty. Głównie to dzięki niemu przyjezdni chwilami prowadzili nawet 15 punktami. Była to zasługa Craiga Brackinsa, który raz po raz trafiał z dystansu. Na szczęście trójki Dylewicza i Wiśniewskiego pozwoliły nieco zniwelować tę przewagę. Tym niemniej tę ćwiartkę goście wygrali aż 22:30, dzięki czemu przed końcową odsłoną goście prowadzili już 61:71.

W ostatniej odsłonie wydawało się, że wzorem poprzedniego meczu odrobi straty i rozstrzygnie spotkanie na swoja korzyść, pozwalając złaknionym oficjelom obecnym na meczu włożyć korony zwycięzców i złote medale na szyje graczy Turowa. Szansa tak się pojawiła, gdy po rzutach wolnych Mike Taylora różnica zmniejszyła się do czterech oczek. Niestety Amerykanin był jedynym tego dnia graczem Turowa, który nie chybiał osobistych. Gdyby bowiem jego koledzy poszli w jego ślady i wykorzystali wszystkie 31 szans (a nie tylko 20), to końcowy wynik opiewałby zwycięstwo Turowa, a nie Stelmetu. Najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu znad Nysy Łużyckiej znowu był Filip Dylewicz (14 oczek). Patrząc natomiast na grę Prince'a 'trzeba się zastanowić, co się dzieje z tym zawodnikiem, bowiem MVP sezonu zasadniczego, jest cieniem samego siebie. 

Po meczu na twarzach graczy Turowa malował się smutek i beznadzieja. Nie wierzyli w to, co się zdarzyło, jak zagrali i jaki to dało efekt. Trzeba mieć nadzieję, że dwa dni pozwolą im otrząsnąć się z depresji, dokonać starannej analizy i wyciągnąć wnioski aby w środowym meczu skutecznie w Zielonej Górze dokończyć ten finał.

Janusz Grzeszczuk

Fot.: GRE, Mate

Po meczu powiedzieli:

 

Mihajlo Uvalin, trener Stelmetu: - Przepraszam, że zepsuliśmy wam dzisiaj imprezę. Jest 3:2 dla PGE Turowa, a my nadal jesteśmy w grze o złoto. Będziemy walczyć do samego końca bo po tutaj jesteśmy. Obu zespołom należą się gratulacje za grę w tych arcytrudnych warunkach. 

Miodrag Rajković – trener PGE Turów: - Rozegraliśmy najgorszy mecz w ciągu ostatnich dwóch-trzech miesięcy. Moich zawodników nieco zjadła presja. W trudnych momentach nie podejmowaliśmy mądrych decyzji. Słaba skuteczność na linii rzutów wolnych, straty i następujące po nich faule. Prezentując taką grę naprawdę nie mogliśmy oczekiwać dziś zbyt wiele. Przegraliśmy zasłużenie ten mecz, ale za kilka dni czeka nas kolejny, które może wyglądać zupełnie inaczej. Wierze, że zobaczymy zupełnie inaczej walczący Turów. Przypominam, że gramy z obrońcami tytuły, więc niech nikt nie spodziewa się, że będzie łatwo. Teraz musimy się odświeżyć, zregenerować, przeprowadzić zarówno wnikliwą analizę meczu, jak i szczerą rozmowę z zawodnikami.

 

 

PGE Turów Zgorzelec - Stelmet Zielona Góra 76:84 (22:22, 17:19, 22:30, 15:13)

 

PGE Turów: Dylewicz 14, Kulig 13, Wiśniewski 11, M. Taylor 11, Prince 11, T. Taylor 5, Jaramaz 4, Chyliński 3, Nikolić 2, Zigeranović 1.

Stelmet: Zamojski 16, Koszarek 15, Brackins 11, Eyenga 10, Dragicević 8, Cel 7, Hrycaniuk 6, Chanas 5, Ginyard 4, Cesnauskis 2.

Stan rywalizacji: 3-2 dla PGE Turowa

Najnowsza Gazeta

300

Reklama

Kursy walut

KUPNO SPRZEDAŻ
euro EUR 4,2600zł 4,3100zł
usd USD 4,0300zł 4,0200zł
usd CHF 4,4400zł 4,5600zł
usd GBP 5,0100zł 5,0012zł
czk CZK 0.1800zł 0.1940zł

Kurs z dnia: 2024-04-24

Pogoda

+8
°
C
+11°
+
Zgorzelec
Wtorek, 16
Środa
+ +
Czwartek
+ +
Piątek
+10° +
Sobota
+10° +
Niedziela
+ +
Poniedziałek
+ +
Prognoza 7-dniowa