Pod koniec ubiegłego tygodnia w Kopalni Turów odbyła się akademia z okazji tegorocznej Barburki. Mimo uroczystego nastroju atmosfera wśród załogi jest daleka od radosnej. Wśród pracowników nie cichną echa rozprawy trwającej przed Najwyższym Sądem Administracyjnym w Warszawie, który ma rozstrzygnąć czy decyzja środowiskowa pozwalająca na wydobycie węgla do 2044 roku, zaskarżona przez ekologów, zostanie utrzymana.
Przybyły na uroczystość wiceminister aktywów państwowych Robert Kropiwnicki tonował nastroje. - Wydobycie węgla w kopalni Turów nie jest zagrożone. Turów jest Polsce potrzebny, będzie pracował tak długo, jak długo będziemy potrzebowali tej energii. Złoże kopalni Turów to ponad 200 milionów ton węgla do wydobycia. Jego zasobność pozwoli na wydobycie do 2044 roku przy rocznym dziewięciomilionowym zapotrzebowaniu elektrowni - Dziś wiceminister aktywów państwowych zapewniał, Robert Kropiwnicki. – Bezpieczeństwo energetyczne państwa wymaga stabilnego systemu, a taką stabilizację zapewniają trwałe źródła dzisiaj węglowe, w przyszłości bezemisyjne, czyli jądrowe – tłumaczył Jacek Kaczorowski, prezes spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna S.A. - Pomimo tego, że obecnie w kopalni Turów nie ma rąk do pracy, przyjęć jak na razie brak. Walczymy o to, żeby usiąść do stołu i rozmawiać ilu górników i górniczek powinno pracować w kopalni, aby wydobycie przebiegało bez zakłóceń – mówił Marek Dołkowski, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność KWB Turów. Kompleks energetyczny w Turowie zatrudnia prawie 15 tysięcy osób z całego pogranicza.
J.G.
Foto: GK PGE
EUR
USD
CHF
GBP
CZK
