Wyjazd PGE Turowa do Torunia zakończył się trzecią w tym sezonie porażką 92:80. Zgorzelczanie nie potrafili utrzymać tego samego poziomu energii, co w spotkaniach z Ostrowem Wkp czy Anwilem. Jak na razie ich problemem jest osiągniecie należytej koncentracji w pierwszej połowie meczów wyjazdowych.
Sobotnie zawody od początku nie układały się po myśli trenera Fischera. Mieli wielkie kłopoty z ofensywą. W ciągu dwóch i pół minuty Turów nie zdobył ani jednego punktu, zaś gospodarze zaliczyli serię 7:0. Po przerwie na żądanie, pierwsze trafienie meczu dla gości zaliczył Waldow. Potem sytuacja na parkiecie zaczęła się poprawiać. Po sześciu minutach stan spotkania wynosił 11:10 a po rzutach wolnych Borowskiego czarnozieloni wyszli nawet na prowadzenie 11:12. Przez resztę czasu pierwszej ćwiartki zespoły prowadziły wyrównaną walkę, lecz sama jej końcówka należała do „Pierników”. Przy stanie 17:16 do kosza trafił Diduszko, wskutek czego po 10 minutach gospodarze prowadzili 19:16.
Druga odsłona także kiepsko się rozpoczęła dla przyjezdnych. Po trójce Cela i dwójce Mbodj’a gospodarze odskoczyli na osiem punktów (24:16). To jednak nie był koniec niepowodzeń Turowa w tej ćwiartce. W następnych minutach zupełnie „siadła” im zarówno skuteczność w ataku, jak i obronie. Niemoc tę skrupulatnie wykorzystali torunianie, co po siedmiu minutach tej kwarty dało im 16-punktową przewagę (41:25). W przekroju całego meczu okazało się, że właśnie ten fragment okazał się decydujący dla końcowego wyniku spotkania. Ostatecznie miejscowi wygrali tę odsłonę 25:16 i zespoły schodziły na przerwę przy stanie 44:32.
Po wznowieniu szansę na poprawienie wyniku miał Waldow, który został sfaulowany przy rzucie z dystansu. Wiadome jest jednak, że rzuty osobiste są słabą stroną tego zawodnika. Spośród trzech prób Amerykanin wykorzystał tylko jedną. Chwilę potem zrewanżował się zbierając piłkę w ataku po niecelnym rzucie Ayersa i trafiając za dwa. Łącznie w pierwszych czterech minutach trzeciej ćwiartki czarnozieloni zaliczyli serię 0:6. Dobra postawa zaowocowała kolejnymi punktami i redukcją przewagi torunian. Na dwie minuty przed końcem tej kwarty dogonili gospodarzy na dwa oczka 52:50. Niestety najwyraźniej kosztowało ich to sporo wysiłku. Ostatnie półtorej minuty to skuteczne ataki „Pierników”. Ich efektem była seria 8:0 i prowadzenie 60:50 przed decydującą kwartą.
Początek czwartej ćwiartki do kontynuacja dominacji Polskiego Cukru. W ciągu minuty dorzucili cztery oczka i prowadzili 64:50. W tej części spotkania oba zespoły postawiły na ofensywną grę. Punkty zdobywane przez jedną ze stron natychmiast spotykały się z ripostą. Efektem był wysoki wynik tej odsłony (32:30). Pogoń Turowa za przeciwnikiem okazała się nieskuteczna. Torunianie wygrali ten mecz z przekonującą, bo dwunastopunktową przewagą (92:80). Najlepszymi strzelcami zgorzelczan byli Cameron Ayers i Kacper Borowski. Obaj zdobyli po 14 punktów.
Janusz Grzeszczuk
Foto: KKS Turów
Polski Cukier Toruń - PGE Turów Zgorzelec 92:80 (19:16, 25:16, 16:18, 32:30)
Polski Cukier: Cosey 25, Diduszko 17, Sulima 15, Cel 14, Śnieg 6, Perka 5, Mbodj 5, Wiśniewski 3, Gruszecki 2.
PGE Turów: Ayers 14, Borowski 14, Mack 13, Waldow 12, Balmazović 7, Bochno 7, Petrukonis 6, Han 5, Patoka 2.