Takie mecze w wykonaniu czarnozielonych chcielibyśmy oglądać zawsze. W sobotę 15 kwietnia PGE Turów rozegrał świetny mecz i zdeklasował BM Slam Stal Ostrów Wkp wygrywając 97:74. Radość jest podwójna gdyż zobaczyliśmy, co ten zespół naprawdę potrafi, ale także znowu znalazł się na ósmym miejscu w tabeli PLK. Czy do wygrywania potrzeba im jest presja wynikająca z groźby nie zagrania w play-off? Okaże się to już w najbliższą sobotę, gdy na wyjeździe zagrają z Rosą Radom.
Pierwsza kwarta pełna obaw
Gospodarze w werwą rozpoczęli mecz. Od początku grali agresywnie, co z jednej strony powodowało, iż Tury szybko złapały kilka przewinień osobistych ale z drugiej – rozbijali ataki przyjezdnych. Dzięki temu po pierwszych pięciu minutach prowadzili 17:9. Sytuacja zmieniła się, gdy trener Stalówki Emil Rajković wpuścił na parkiet zmienników. Goście zaliczyli wtedy serię 0:11, czym wyszli na prowadzenie 17:20. Na tym jednak ich skuteczność się skończyła. Zaczęli za to faulować w obronie, co dawało gospodarzom okazje do rzutów wolnych. Na szczęście tego dnia nie marnowali okazji. Swoje szanse wykorzystali kolejno Brown, Michalak i Nikolić (wszyscy po 2 pkt z rzutów wolnych). Kropę nad „i” w tej odsłonie postawił Borowski, dobijając niecelny rzut Michalaka. Po 10 minutach było więc 25:20.
Coraz szybszy odjazd
Początek drugiej odsłony także należał do gospodarzy, którzy odskoczyli na dziewięć oczek (29:20). Wtedy jednak ekipa z Ostrowa ruszyła do kontrataku. Tomaszek, King, Carter i Szewczyk rzucili serię 0:9, którą doszli zgorzelczan do stanu 29:29. Licząc na powodzenie agresywnego stylu gry znowu zaczęli faulować gospodarzy. Znowu była okazja do rzutów wolnych. Trafiali je Michalak i Ikovlev, który zdobył także punkty z gry. Pierwszą połowę zamknął Kirk Archibeque celnym rzutem wolnym, ustalając stan meczu na 50:39 po kwarcie wygranej 25:19.
Totalna dominacja
Trzecia i czwarta kwarta były jedynie ukoronowaniem bezdyskusyjnej hegemonii gospodarzy nad przyjezdnymi. Tury wygrały obie różnicą sześciu punktów (21:15 i 26:20). Wielkim opanowaniem wykazali się Denis Ikovlev i Michał Michalak. Ukrainiec z zimną krwią skutecznie egzekwował serię trzech rzutów wolnych. Podyktowano je za faul na nim samym plus jeden za niewłaściwe zachowanie trenera Rajkovicia. W czwartej kwarcie w podobnej sytuacji znalazł się Michalak. Sfaulowany przez Kinga przy rzucie trzypunktowym z linii 6,75 cm skutecznie wyegzekwował wszystkie trzy szanse. Sobotnie zawody miały jeszcze dwie inne gwiazdy. Pierwszą był Tweety Carter, którego trójki wpadały w najważniejszych momentach meczu. Był też najskuteczniejszym strzelcem z 22 zdobytymi punktami. Drugą stał się Kacper Borowski, którego brawurowe akcje pod koszem rywali nie tylko dawały punkty, ale także powodowały niesamowity entuzjazm na trybunach. Z tego powodu trener Mathias Fischer zaprosił go do wzięcia w konferencji prasowej podkreślając, że bardzo się cieszy, iż ten młody zawodnik dołączył do grona zawodników zdobywających punkty. Do końca sezonu zasadniczego PGE Turów rozegra jeszcze dwa spotkania: z Rosą Radom i Polskim Cukrem. Jeżeli chce się znaleźć w fazie play-off, oba musi wygrać. To nie jest niemożliwe. W sobotę udowodnił, że grając z pełnym zaangażowaniem jest groźny dla najlepszych.
Janusz Grzeszczuk
Foto: GRE
PGE Turów Zgorzelec - BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski 97:74 (25:20, 25:19, 21:15, 26:20)
PGE Turów: Tweety Carter 22, Michał Michalak 19, Kirk Archibeque 14, Denis Ikovlev 12, David Jackson 8, Kacper Borowski 7, Brandon Brown 7, Bartosz Bochno 4, Uros Nikolić 4, Paweł Karmasz 0, Michał Lichnowski 0.
BM Slam Stal: Shawn King 15 (13 zb), Aaron Johnson 14, Marc Carter 11, Christo Nikołow 9, Robert Tomaszek 6, Mateusz Kostrzewski 6, Szymon Szewczyk 5, Tomasz Ochońko 2, Kamil Chanas 2, Mateusz Zębski 2, Adam Kaczmarzyk 2, Łukasz Majewski 0.
EUR
USD
CHF
GBP
CZK
