Turów Krosno 189To był kuriozalny mecz. PGE Turów wygrał z Miastem Szkła Krosno 87:81 pomimo, iż tylko jedną kwartę wygrał, za to aż dwie przegrał i jedną zremisował. W końcówce ostatniej odsłony można było wyczuć, że cała widownia myślała o jednym: „Niech się ten mecz wreszcie skończy!”. O zwycięstwie zdecydowała druga część spotkania, wygrana piętnastopunktową różnicą, której przyjezdni nie potrafili odrobić. 

Zapraszamy do galerii

Mecz rozpoczął się od zdecydowanego, bo siedmiopunktowego prowadzenia gospodarzy. Potem jednak krośnianie otrząsnęli się z presji i sami zaczęli dyktować warunki. Skutek był taki, że na półtorej minuty przed końcem pierwszej ćwiartki wyszli na prowadzenie 18:19. Chwilę potem Pogoda dorzucił jeszcze dwa oczka i zrobiło ię 18:21. I tym razem zespół z opresji wyratował Camphora, który w ostatnich sekundach rzucił i trafił za trzy, czym doprowadził do remisu.

W drugiej kwarcie oglądaliśmy Turów taki, jaki lubimy: grali zespołowo, z animuszem i łatwo pokonywali obronę rywali. Liderem w zdobywaniu punktów był jak zwykle Ayers, od którego lepszym był jednak Camphora. Pierwszy z nich w ciągu pierwszej połowy zdobył 10 oczek, zaś drugi aż 13. W zdobycie sporej przewagi (kwarta wygrana 28:13) miał wkład cały zespół, gdyż poza Jackiem Jareckim pozostali zaliczyli trafienia. Przy zejściu na przerwę stan spotkania wynosił 49:34, wskutek czego optymiści znowu liczyli na przekroczenie „setki” na koniec zawodów.

Co, co się działo na boisku po wznowieniu gry, było zimnym prysznicem na rozgrzane głowy. W ciągu sześciu minut gry przewaga Turowa stopniała do ośmiu oczek (60:52). Siłą Krosna były odważne wejścia pod kosz, zakończone celnymi rzutami. Niejednokrotnie akcjom tym towarzyszyły faule przeciwników, co dawało im dodatkowy rzut wolny. Sporo także działo się na obwodzie. Kilka razy przeciwnicy czarnozielonych trafiali z dystansu, co tym szybciej pozwalało im odrabiać straty. Przed decydującą ćwiartką wygraną przez rywali 19:25 było więc już tylko 68:59. Nic dziwnego, że fani Turowa mieli dość zafrasowane miny.

Emocje widowni zostały rozgrzane do czerwoności, gdy w decydującej kwarcie sytuacja na boisku nie zmieniła się ani na jotę. Krośnianie dalej byli w pędzie a – pod nieobecność ich najlepszego gracza JayVaughna Pinkstona – rolę lidera wziął na siebie nieduży Krzysztof Jakóbczyk. Trzeba przyznać, że nie on jeden popisał się w tym meczu skutecznością. Dwucyfrowe zdobycze mieli także Peter Alexis, Jakov Mustapić, Anton Gaddefors i Davis Lejasmeiers. Nic dziwnego, że po trzech minutach gry, po wsadzie Mustapicia przyjezdni doszli miejscowych na trzy oczka (72:69). Turów mógł złapać oddech dzięki Kacprowi Borowskiemu, który dwa razy pod rząd trafił za dwa, czym przywrócił swojej drużynie siedmiopunktowe prowadzenie (76:69). Jego pełne energii akcje pobudziły Turów, wskutek czego ostatnie cztery minuty były wyrównane. Gospodarze nie pozwolili już odebrać sobie prowadzenia. Z ostatnią syreną widownia mogła już spuścić powietrze, odetchnąć z ulgą i pogratulować ulubieńcom zwycięstwa.

Dla pełnego obrazu sytuacji należy dodać, że w Turowie na boisko nie wyszedł Karolis  Petrukonis, który doznał kontuzji podczas meczu z Asseco w Gdyni. Po pierwszej połowie w szatni został Bartosz Bochno, którego z kolei zaatakowały wirusy.

Pomeczowe wypowiedzi

- To na pewno nie był zbyt piękny mecz do oglądania. Mieliśmy trochę szczęścia w niektórych egzekucjach zarówno w obronie jak i ataku. Przyczyną było zmęczenie fizyczne, gdyż miniony tydzień był dla nas bardzo długi. Mimo to zagraliśmy dobrze drużynowo, mieliśmy 16 asyst. Myślę, że krok po krok po kroku stajemy się coraz lepszą drużyną. Teraz musimy się skupić na kolejnym  pojedynku z Rosą Radom. Musimy być do niego bardzo dobrze przygotowani mentalnie – powiedział trener Turowa Michale Claxton.

- Gdy wychodziliśmy z szatni po przerwie mieliśmy całkiem inne plany. Chcieliśmy zatrzymać przeciwnika na 70 punktach i grać dalej tę swoją koszykówkę. Niestety chyba za bardzo się rozluźniliśmy i pozwoliliśmy im nas dogonić, przez co w czwartej kwarcie różnica pomiędzy nami oscylowała pomierzy sześcioma a ośmioma punktami. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło – podsumował spotkanie Kacper Borowski.

Janusz Grzeszczuk

Foto: GRE

PGE Turów Zgorzelec - Miasto Szkła Krosno 87:81 (21:21, 28:13, 19:25 19:22)

PGE Turów: Cameron Ayers 18, Rod Camphor 16, Stefan Balmazović 12, Kacper Borowski 12, Jakub Koelner 9, Brad Waldow 7, Jakub Patoka 7, Bartosz Bochno 4, Jacek Jarecki 2

Miasto Szkła: Krzysztof Jakóbczyk 15, Peter Alexis 15, Jakov Mustapić 15, Anton Gaddefors 12, Davis Lejasmeiers 11, Grzegorz Grochowski 7, Dariusz Oczkowicz 3, Damian Pogoda 2, Marcin Sroka 1.

Najnowsza Gazeta

300

Reklama

Kursy walut

KUPNO SPRZEDAŻ
euro EUR 4,3100zł 4,3500zł
usd USD 4,0300zł 4,0200zł
usd CHF 4,4400zł 4,5600zł
usd GBP 5,0100zł 5,0012zł
czk CZK 0.1800zł 0.1940zł

Kurs z dnia: 2024-03-28

Pogoda

+8
°
C
+11°
+
Zgorzelec
Wtorek, 16
Środa
+ +
Czwartek
+ +
Piątek
+10° +
Sobota
+10° +
Niedziela
+ +
Poniedziałek
+ +
Prognoza 7-dniowa