Koszykarze PGE Turów nie pozostawili żadnych wątpliwości, który ćwierćfinalistów TBL jest lepszy i zasługuje na półfinał fazy play-off. Mówiąc wprost Trefl Sopot został w drugiej połowie trzeciego spotkania bezlitośnie rozstrzelany. Wynik tego spotkania 73:98 mówi sam za siebie. W drugiej rundzie przeciwnikami zgorzelczan będą groźne Czarne Pantery ze Słupska.
Decydujące o awansie spotkanie miało dwa oblicza podzielone na dwie połowy. Pierwsza to wyrównana walka o każdy kosz i punkt. W tej fazie zawodów przyjezdni trafiali do kosza po znanym wszystkim elemencie gry, czyli po szybkim ataku. Niezawodnie wykorzystywali go Michał Chyliński i Filip Dylewicz. Widać też było, że Mardy Collins ma dobry dzień, bo w pierwszych dziesięciu minutach zdobył sześć oczek. Niewiele gorzej spisywał się Kyrył Natiażko, zdobywca pięciu punktów. Niestety to były jedyne zdobycze Ukraińca w tym meczu. Zaliczył za to jeszcze później dwie asysty i tyle samo zbiórek. Wynik pierwszej ćwiartki 25:25 dobrze oddaje jej przebieg.
W drugiej odsłonie dalej świetne zawody grał Collins, zdobywca aż 11 punktów w tej kwarcie. Niewiele odstawał od niego Kulig (+8). To ich zdobycze pozwoliły zgorzelczanom utrzymywać równowagę pomiędzy zyskami a stratami. Dodać trzeba, że przestojów graczom Turowa nie brakowało. Pierwszy się zdarzył przy stanie 33:37. Wtedy trafienia Kempa i Michalaka dały remis 37:37. Druga taka sytuacja miała miejsce na sekundę przed przerwą. Tm razem było 43:47 a cztery oczka zdobyte przez Kempa i Leończyka dały gospodarzom remis 47:47. Wtedy trener Rajković poprosił o czas i ustawił ostatnią akcję. Egzekutorem był oczywiście Mardy Collins. Tym razem znowu nie zawiódł, razem z syreną trafił z dystansu, wskutek czego wynik drugiej odsłony brzmiał 22:25 a drużyny schodziły do szatni przy stanie 47:50.
Trudno osobno komentować obie kwarty, które rozegrano po przerwie. Dość powiedzieć, że po trzech minutach trzeciej odsłony po trafieniach Dylewicza (+4), Taylora i Kuliga Turów prowadził już 14 punktami (49:63). Potem podopieczni trenera Rajkovicia przez prawie trzy minuty odpoczywali, co przerwał Collins. Jego akcja 2+1 powiększyła przewagę gości do 15 oczek (51:66). Potem trafiali jeszcze Chyliński (+3) i Taylor (+4). Trzecią ćwiartkę czarnozieloni wygrali aż 9:24, co właściwie przesądziło losy meczu. W ostatniej odsłonie miejscowi próbowali zachować twarz. Znowu zaatakowali, w ciągu niespełna trzech minut zdobyli 12 oczek, ale ten zryw ani długo trwał, ani na niewiele się zdał. Kolejne bowiem pięć minut to 3:15 dla Turowa. W tym okresie swoimi umiejętnościami popisywali się Damian Kulig, Michał Chyliński oraz Olek Czyż. Na liście punktujących zawodników swoje miejsce znalazł nawet junior Bartosz Jyż, zdobywca 2 oczek. Tym razem w ogóle nie punktował Moldoveanu i Gospodarek. Wiemy już zatem, że w półfinale PGE Turów zagra z Energą Czarnymi Słupsk. Nie są jeszcze znane terminy. Są one uzależnione od ilości spotkań w drugiej grupie, gdzie Stelmet Zielona Góra potyka się Asseco Gdynia a Rosa Radom z AZS Koszalin.
Janusz Grzeszczuk
Fot.: GRE
Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 73:98 (25:25, 22:25, 9:24, 17:24)
Trefl: Bendzius 17, Leończyk 17, Michalak 9, Kemp 8, Lydeka 8, Vasiliauskas 6, Stefański 3, Dutkiewicz 3, Sikora 2, Popović 0, Dzierżak 0.
PGE Turów: Collins 20, Kulig 17, Chyliński 15, Czyż 12, Taylor 11, Dylewicz 10, Jaramaz 6, Natiażko 5, Jyż 2, Moldoveanu 0, Gospodarek 0.