Po zwycięstwie nad Czarnymi Słupsk 104:94 koszykarze PGE Turów dość niespodziewanie są liderami Turon Basket Ligi. Zaskoczenie jest tym większe, bo po oddaniu Gabińskiego i Lewandowskiego ograniczyła się możliwość rotacji zawodnikami. Do tego spośród pozostałych trzech systematycznie „grzeje ławę”.
Dwa oblicza Turowa
W niedzielnym spotkaniu Turów pokazał dwa oblicza. W pierwszej kwarcie pozwolił gościom rozwinąć skrzydła. Czarni byli bardziej skuteczni w ofensywie. Chociaż statystyki mówią o równowadze w zbiórkach, optycznie to oni byli bardziej widoczni w walce o tablice. O przewadze gości po pierwszych 10 minutach zdecydowała większa ilość fauli popełnionych przez gospodarzy. O ile bowiem Turów zdobył tylko 3 oczka z rzutów wolnych, to przyjezdni wykorzystali 9 z 11 prób. Efekt był taki, że pierwsza część meczu zakończyła się wynikiem 25:28.
Druga odsłona poprawiła nieco skuteczność gospodarzy a kibicom humory. Pomimo bowiem sytuacji, że Turów ciągle gonił wynik, to tablica wyników wskazywała zazwyczaj przewagę Czarnych. Tuż przed końcem pierwszej połowy na tablicy wyników widniał remis 48:48. Pomimo kilku szans w ostatniej minucie żadna ze stron nie potrafiła potwierdzić swojej przewagi i przy takim stanie zespoły schodziły do szatni. Tym niemniej trzeba dodać, że równowaga punktowa oznaczała, iż to Turów wygrał tę partię 23:20.
Zdecydowała trzecia kwarta
Prawdziwym nokautem dla przyjezdnych okazała się trzecia kwarta. Czarnozieloni nakręcani szalejącym na parkiecie kapitanem Turowa Michałem Chylińskim (10 pkt w tej kwarcie), skutecznie zaczęli bronić i jak natchnieni trafiali do kosza gości. Ich niesamowita skuteczność dała im w pewnym momencie aż 16 punktowe prowadzenie. Co prawda przed ostatnią odsłoną Czarnym udało się tę przewagę zmniejszyć do 12 oczek (75:63), ale trudno było sobie wyobrazić, że Turów pozwoli sobie na jej roztrwonienie.
W ostatniej kwarcie goście zajadle próbowali odrobić straty. W pewnym momencie różnica spadła zaledwie do czterech punktów. W decydujących momentach zgorzelczanie potrafili się jednak skoncentrować. Trafili kilka rzutów z dystansu, co pozwoliło im odskoczyć na bezpieczną odległość, sięgającą kilkunastu punktów. Działo się to za sprawą Michała Chylińskiego, Vukasina Aleksicia i Ivana Zigeraniovicia, którzy w tej kwarcie rzucili po 7 punktów. I chociaż Turów przegrał ostatnią odsłonę 29:31, to przewaga wyniesiona z poprzedniej kwarty pozwoliła gospodarzom cieszyć się ze zwycięstwa. Dzięki niemu PGE Turów umocnił się na pozycji lidera w połowie sezonu zasadniczego Turon Basket Ligi.
Najlepszym zawodnikiem PGE Turowa był Michał Chyliński, który zdobył 28 punktów i 6 asyst. To jego rekord w tym sezonie. W zespole Energi Czarnych najskuteczniejszym był Oded Brandwein. który zakończył mecz z 31 zdobytymi punktami.
Janusz Grzeszczuk
Po meczu powiedzieli:
- Jesteśmy bardzo zmęczeni. Naszym marzeniem było odnieść ostatnie w tym roku zwycięstwo przed własną publicznością. Zajmujemy obecnie fotel lidera ekstraklasy co udowadnia, że na dzisiaj należymy do ścisłej czołówki ligi – nie ukrywał radości trener PGE Turowa Zgorzelec, Miodrag Rajković.
- Moi gracze nie pierwszy raz wykazali, że po przerwie nie potrafią utrzymać koncentracji – smętnie podsumował spotkanie trener Czarnych Marius Linartas.
PGE Turów Zgorzelec - Energa Czarni Słupsk 104:94 (25:28, 23:20, 27:15, 29:31)
PGE Turów: Chyliński 28, Micić 18, Aleksić 15, Zigeranović 15, Opacak 12, Cel 9, Kulig 4, Stelmach 3, Bodziński 0.
Czarni: Brandwein 31, Knutson 16.Nowakowski 12, Dabkus 11, Gadri-Nicholson 10, Długosz 6, Kostrzewski 6, Jakubiak 2, Osiński 0,Tomaszek 0.