Gdyby we wtorek 9 czerwca 2015 roku rozgrywany był zwykły mecz Tauron Basket Ligi, nasz komentarz brzmiałby: spotkanie bez historii. Gospodarze prowadzili właściwie od początku do końca. Dominowali w każdym elemencie sztuki koszykarskiej. Ponieważ jednak tym razem chodziło o walkę o tytuł Mistrza Polski trzeba stwierdzić, że bezradność zawodników nie potrafiących sobie poradzić z bardziej zmotywowanymi rywalami spowodowała, że dla kibiców PGE Turów był to smutny, frustrujący wieczór. Dominujące odczucia to zaskoczenie, rozczarowanie, rozgoryczenie.
Liczyli na więcej, na siódmy mecz w PGE Turów Arenie. Tymczasem byli świadkami upadku ich idoli, których pokonał rywal bardziej ambitny, lepiej zorganizowany, chyba także lepiej zarządzany. Powtórzmy to, o czym pisaliśmy poprzednio: niekwestionowanym autorem sukcesu Stelmetu jest charyzmatyczny Słoweniec Saso Filipowski. To on uporządkował drużynę i przywrócił jej wiarę w siebie. Turów natomiast poniósł konsekwencje kilkudziesięciu meczów w sezonie więcej, niż rywale. Kolejna kulą u nogi była słabość zespołu trenerskiego, który nie potrafił na bieżąco wyciągać wniosków z porażek. Kto więc zostanie w Zgorzelcu, kto zmieni barwy klubowe, kto się w nim pojawi a kto w niechwale popadnie w zapomnienie? O tym wkrótce.
Janusz Grzeszczuk
Foto: GRE