Rozgrywki w trzeciej lidze męskiej rozpoczął zespół PGE Turów Zgorzelec.. Wygląda na to, że wiadomość, że klub podpisał umowę sponsorską z koncernem energetyczny, ściągnęła na trybuny sporą ilość widzów. Było ich znacznie więcej niż w poprzednim sezonie, kiedy zespół grał w II lidze. Niestety debiut nie był udany. Zgorzelczanie przegrali z KK Oleśnica 63:71.
Dolnośląskie derby przez trzy kwarty toczyły się pod dyktando przyjezdnych.
Oleśniczanie pierwszą kwartę wygrali 11:18 a drugą 16:22. W efekcie na przerwę drużyny przeciwne schodziły przy stanie meczu 27:40. Obraz gry zdecydowanie się zmienił w trzeciej odsłonie. Miejscowi nabrali pewności siebie, coraz lepiej sobie radzili z obroną oleśniczan i trafiali w ataku. Tylko w tej odsłonie zdobyli 25 punktów, podczas gry rywale tylko czternaście. Tym sposobem nadrobili straty i przed ostatnią ćwiartką zespoły dzieliły tylko dwa oczka (52:54). Dobra passa trwała także po wznowieniu gry. Po niespełna trzech minutach w tej części zgorzelczanie wyszli nawet na prowadzenie 58:56. Potem trwała bardzo wyrównana walka a przewaga przechodziła z rąk do rąk. Po sześciu minutach był remis 61:61 i wtedy coś się zacięło w grze zgorzelczan. Na półtorej minuty przed końcem stan spotkania wynosił 63:67. W pozostałym czasie przeciwnicy zdobyli jeszcze cztery oczka a graczom Turowa nie udało się podwyższyć wyniku. Ostatnią kwartę przegrali 11:17, co dało końcowy wynik 63:71. Sporo w tym wątpliwej zasługi zespołu sędziowskiego, który w końcówce „puszczał” przyjezdnym ewidentne faule, popełniane na gospodarzach. Na razie nie można generalizować ale po sobotnim meczu można podejrzewać, że im niższa klasa rozgrywkowa, tym niższe wymagania są stawiane w stosunku do arbitrów. Niewiele dobrego też można powiedzieć o zachowaniu gości, których agresywne zachowanie już po meczu o mało co doprowadziłoby do rękoczynów. To oczywiście zjawiska marginalne, ale pozostawiające niesmak.
Pierwszy mecz w sezonie 2019/2010 był okazją do zapoznania się ze skaldem zespołu, który do ostatniej chwili pozostawał zagadką. Poniżej zamieszczamy ich nazwiska łącznie ze zdobyczami punktowymi.
PGE Turów: Cezary Fudziak 27, Sebastian Wielgus 3, Paweł Wilas 18, Michał Minkiewicz 0, Mateusz Kossakowski 2, Mateusz Knebel 0, Robert Kurzyński 2, Maciej Binczarowski 0, Adrian Pecyna 0, Miłosz Morawski 12. W protokole znaleźli się także Szymon Czerwiński i Oliwier Dudzik, lecz nie pojawili się na parkiecie.
Mecz oczami trenera
Wiadomo, że umowa sponsorska z PGE SA została podpisana bardzo późno, co musiało wpłynąć na proces budowy drużyny. Tomasz Zabłocki – asystent trenera Marka Morawskiego przyznaje, że jeździł od domu do domu i namawiał znanych mu byłych zawodników do gry. Jak ocenia przebieg spotkania? – Gratuluję chłopakom, bo rozegrali naprawdę świetny mecz. Początek może nie był za dobry, ale wyszli na drugą połowę zmotywowani i chcieli wygrać. Trochę zabrakło szczęścia ale wiadomo: pierwsze śliwki robaczywki. Dużo pracy przed nami. Jestem przekonany, że nadejdą takie mecze, którymi zaspokoimy naszą publiczność, która dzisiaj tak licznie przyszła. Będą zwycięstwa, na pewno – powiedział. Pytany od kiedy trenuje z zespołem mówi, że trwa to dopiero od dwóch tygodni. Zawodnicy są właściwie jeszcze bez kondycji a co najgorsze, to większość miała kilkuletnią przerwę w grze. Najpierw grali jako młodzicy, potem byli juniorami. Problem w tym, że dłuższy czas klub nie miał drużyny trzecioligowej. W tym momencie ich kariera się przerwała. Teraz wracają na boisko. Są wśród nich tacy, którzy dołączyli kilka dni przed meczem. Inni byli chorzy, co też miało wpływ na ich dyspozycję. – Nie ma co więcej o tym mówić, bo przecież Oleśnica mogła mieć podobną sytuację – podsumowuje Tomasz Zabłocki.
Janusz Grzeszczuk
Foto: GRE
EUR
USD
CHF
GBP
CZK
