Wiele szczęścia w nieszczęściu miało starsze małżeństwo, które w środę 24 kwietnia postanowiło sobie koło Zgorzelca zrobić sobie przerwę w podróży. Na węźle drogowym będącym skrzyżowaniem autostrady A4 z drogą nr 30 skręcili w stronę miasta. Kawałek dalej, przy stacji obsługi samochodów chcieli zjechać na parking. I właśnie to miejsce okazało się dla nich groźną pułapką.
Zaraz po skręcie ich samochód gwałtownie zaczął się przechylać w lewo. Mimo, że kierowca starał się opanować pojazd, proces ten coraz bardziej się pogłębiał aż w końcu potężne Subaru zatrzymało się z kołami patrzącymi w niebo. – Jechaliśmy bardzo powoli, bo skręcaliśmy. Moment wypadku był dla mnie bardzo dziwnym doznaniem. Najpierw poczułam, że powoli przechylam się razem z samochodem, aż w końcu zawisłam głową w dół. Przed uderzeniem głową w sufit ochroniły mnie pasy – powiedziała pasażerka. Jej mąż też nie doznał zbyt poważnych urazów, ale miał zadrapania i krople krwi na lewym przedramieniu. – Kiedy wydostaliśmy się na zewnątrz, zaczęliśmy badać przyczyny zdarzenia. Proszę popatrzyć: tuż za krawędzią asfaltu zaczyna się głęboka dziura z sypkim grysem na obrzeżu. Wystarczy, żeby koło złapało to zdradliwe pobocze, aby nie miało szans na ratunek. Samochód ślizgał się i wpadł do środka. Prawa strona zjazdu z szosy jest zabezpieczona betonowym przepustem. Tutaj nie ma nic, niczym to miejsce nie jest zabezpieczone ani nie jest oznakowane. Dodatkowym utrudnieniem było słońce, które wisząc nisko od zachodniej strony, kompletnie mnie oślepiało. Rozmawiałem o moim pechu z pracownikami pobliskiej stacji obsługi. Mówią, że tutaj ciągle ktoś wpada do dziury. Kolejny mój kłopot to sprawa wydostania pojazdu z rowu i postawienia go na kołach. Nasze Subaru to ciężkie auto. Musimy sprowadzać odpowiedni dźwig, który da radę go podnieść – mówi mężczyzna, który prowadził auto. Mówi, że to straszny skandal, aby zostawić tak rozgrzebaną robotę. Zapowiada, że będzie się domagać odszkodowania od właściciela drogi.
GRE
Foto: GRE
EUR
USD
CHF
GBP
CZK
