Kolejny w tym tygodniu, bardzo groźny wypadek w powiecie zgorzeleckim. W piątek 13 kwietnia ok. godz. 7.30 w Tylicach, naprzeciw Oddziału Drogowego Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei dachował Lexus na żółtych tablicach rejestracyjnych oznaczających, że pojazd jest zarejestrowany w Wielkiej Brytanii, Holandii albo Luxemburgu. Jak wynika ze śladów na drodze oraz relacji mieszkańców wsi, samochód ten z ogromną prędkością jechał od Sulikowa w kierunku Zgorzelca
. Prawdopodobnie dążąc do „ścięcia” nieprzyjemnego zakrętu, za bardzo zbliżył się do prawej krawędzi ulicy i złapał pobocze. Nie mogąc opanować pojazdu ściął przydrożną latarnią aż w końcu przewrócił się i pozostał na dachu. Kierowcy prawdopodobnie nic poważnego się nie stało, bo widać było „spracowane” poduszki powietrzne. Najgorszy jednak w tym zdarzeniu jest fakt, iż w środku Lexusa było dziecko. Na szczęście jemu raczej nic się nie stało, bo – jak zapewniają świadkowie – wkrótce po zdarzeniu od strony Sulikowa przyjechała kobieta (być może matka) i zabrała malca. Mieszkańcy nie kryją przerażenia i oburzenia. – Panie, po tej drodze jeżdżą jak szaleńcy. Skóra mi cierpnie na grzbiecie co by było, gdyby ten człowiek jechał piętnaście minut wcześniej, kiedy odprowadzałem dzieci do szkoły – usłyszeliśmy od mężczyzny, który mieszka tuż obok miejsca wypadku. Miejsce, w którym doszło do dachowania ciszy się złą sławą. Kilka lat temu, kilkanaście metrów dalej stracił życie nastoletni kierowca BMW.
GRE